Bajka
Komentarze: 3
Działo się to dawno, dawno temu, gdy bramy Krakowa zapinano na guziki. Wyszła z nich osiemnastoletnia staruszka i rzekła do wysokiego chłopca niskiego wzrostu z wielką brodą bez zarostu: jestem bezdzietną kobietą z trojgiem dzieci i mam krasulę, którą zabiłam po raz trzeci. Ten nic nie mówiąc wlazł na gruszkę, rwał pietruszkę, aż jabłka leciały. Przyszedł właściciel tego banana i mówi: natychmiast złaź z kasztana! Więc zszedł, pozbierał pomidory i sprzedał na targu te kalafiory. Potem poszedł, szybko biegnąc, na przystań. Stały tam trzy łodzie: pierwsza cała, drugiej połowa, a trzeciej wcale nie było. Wsiadł na tę trzecią i poleciał na bezludną wyspę, na której aż się roiło od białych murzynów. Tam umarł i powrócił do kraju. A nasza staruszka zmarła na chorobę pęcherza i dzisiaj, siedząc w słonecznym cieniu na miękkim kamieniu, bajkę tę na wodzie pisała.
Dodaj komentarz